środa, 12 listopada 2014

Z ŻYCIA STAJNI : Sprzedaż koni

- Damien... Musimy to zrobić. Wiesz ile kasy codziennie leci na same utrzymanie koni których nie opłaca nam się trzymać! - troszkę się zezłościłam.
- No tak ale myślisz że co wszyscy szybko kupią nasze konie??
-  Może nie ale dużo osób chce ujeżdżeniowe konie a nasze na pewno znajdą ciepły stały dom i będą miały całodobową opiekę i treningi!  A poza tym... P co nam ujeżdżeniowce jeśli nie mamy wystarczającej wiedzy aby przeprowadzać treningi?
- Eh... Zresztą masz rację... W końcu będziemy mogli się wziąć za skoki... Ale jakie konie chcesz sprzedać??
- Podaj mi listę, i ten czerwony mazak. - wskazałam palcem na przedmioty.
Spojrzałam na konie, wyrwałam z notesu kartkę i zaczęłam wypisywać imiona. Końskie imiona. Po kilku minutach podałam chłopakowi kartkę.
- To moja propozycja.
- Aide, First Look, Rubin Monster Ripper- zaczął czytać na głos - chcesz sprzedać Monster'a?
- tak, w końcu jeździ ujeżdżenie.
-  A nieepeij zostawić takiego jednego konia? W końcu bardzo się nam przyda chociaż jeden na zawody. Nie sądzisz?
- A z resztą - machnęłam ręką- wykreślaj go! Zostaje.
-  Magnifico Negro,  Key, Imperia, Blue, Cedryka.- Blue i Cedra? Boże jak mi będzie trudno...
- Ej chłopie! Takie życie! Mi też ale jakoś damy radę! Będziemy ich odwiedzać.
- Dobrze... A wiesz, że cię kocham?
- ja też. Bierzemy się za tą sprzedaż czy nie?
- tak, tak...
Przez kolejne kilka godzin, robiliśmy z pomocą Miszy i Vicky tabliczki informujące o sprzedaży na boksy, w warsztacie Dam'a. Potem mogliśmy już tylko je powywieszać. Blue wprawdzie był w Black Spirit, i myślałam że Ann go zaadoptuje [:D] jednak nie wiedziałam do końca... Cedryka niepewnie wystawiła łeb przez bok obserwując co robie. Wszyscy już wyszli. Ja postanowiłam troszkę ją popieścić.
 - Słuchaj Cedra... Możliwe, że niedługo się pożegnamy, ale spokojnie, będzie dobrze. - klacz jakby mnie rozumiała... Wtuliła się w moje ręce i dawała znaki abym ją głaskała. Przyznam... Lekko pociekły mi łezki. Odeszłam od klaczy i siadłam w kącie  boksu przyglądając się jej.  Klacz najpierw schyliła głowę wąchając mnie. Kiedy zdąrzyłam przetworzyć to co ona teraz robi klacz już koło mnie leżała. Było już późno... Położyłam się koło niej kładąc moją głowę na jej szyi.
Kiedy uświadomiłam sobie jak długo leżymy niechętnie pożegnałam się z klaczką i ruszyłam ku domu. To było takie magiczne... Ale niestety tak czasem trzeba. Będziemy nasze konie na pewno odwiedzać....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz