Pobudka
Następnego dnia byliśmy jeszcze w ośrodku. Wynajęliśmy firmę sprzątającą dlatego wszystko na dole mieli posprzątać. Karmienie i opieka nad tymi trzema końmi też była opłacona. Dlatego też ja z Damienem mieliśmy wstać o 8:30 i pobudzić wszstkich na śniadanie. No ja oczywiście musiałam się zwlekać z łóżka pierwsza bo królewicz oczywiście spał. Weszłam pewnie do pokoju w którym był z Ray'em, Szymonem i Alex'em. Przy okazji obudził się też Szymek który powiedział że już nie zaśnie i nam pomoże. Razem ze mną była też Miśka która również była chętna do pracy i z tego co pamiętam i co mówiła nie wypiła ostatniego wieczoru tak dużo. Nasza czwóreczka wyszła na chwilkę na dwór gdzie pod altaną miało się odbyć śniadanie dla naszych ponad 20 osób. Pierwsze co chciałam zrobić to pójść do stajni gdzie stały 3 już moje koniki.
***
Kłótnia, konie , i rzęsy Delicji
Na boksach wisiały niezdarnie wykonane białe tabliczki, na których zmywalnym mazakiem były napisane lekko starte już imiona koni oraz właściciel. Na wszystkich trzech widniało moje imię i nazwisko. Uśmiechnęłam się gładząc przepięknego walijczyka po pysku. Podeszłam dalej gdzie już nie wystawała zaciekawiona głowa. Ogier wydawał się zdenerwowany. Chyba nie pasowało mu to miejsce. Faktycznie boks był 2 razy mniejszy niż te w naszej stajni. Prince of Night. No oczywiście... Dresaż tylko od Ann. A w ogóle to niedługo ja będę musiała ją odwiedzić na nowej stajni. Tak.. 4 miesiące ma dopiero Cedryka a mu przeprowadzamy się na nowe rancho. Rozmyślałam głaszcząc klacz od Andrea'y - Imę. Z rozmyśleń wyrwało mnie głośnę i donośne rżenie Mayday'a. Na prawdę był tak śmieszny bo jak nazwać kucyka który śmiesznie wygina żuchwę tylko po to aby ktoś zwrócił na niego uwagę? Kiedy tak stałam śmiejąc się z Miśką z May'a zauważyłam wychodzącego z paszarni stajennego. Podszzedł do nas.
- Zechciałyby panienki pomóc mi wyprowadzić koniki na pastwisko? No chyba, że zmęczone po wczorajszej głośnej nocy? - zaśmiał się dość młody i przystojny chłopak, puszczając oczko Miśce. Dziewczyna od samego początku mu się przyglądała, a ten chyba to zauważył i wykorzystał sytuację. Zarumieniona dziewczyna w tym samym momencie co ja pokiwała głową. Chwyciłam uwiąz przywiązany do boksu Mayday'a i wyprowadziłam kucyka przed stajnię. Za mną wlekła się Miśka i jej adorator. Chyba świetnie się dogadywali. Kiedy szłam z ogierem na pobliskie pastwisko do mnie podbiegł Alex.
- Co to za jeden???
- Stajenny. Ale chyba wpadli sobie w oko. - powiedziałam przez śmiech i ruszyłam przed siebie bignąc zmuszając kuca do kłusa. Dopiero kiedy wypuszczałam Day'a na pastwisko zrozumiałam co powiedziałam." O kuźde" - powiedziałam na głos i ruszyłam do pokoi. Przecież Miśka chodzi z Alexem. Boże co ja narobiłam... Mila, jezuś szybciej naprawisz to.. Już w korytarzu napotkałam kłucącą się parkę. Podbiegłam do Alexa, oparłam się o jego ramie poklepałam po plecach udając szczęśliwą chcącą uniknąć całej sprawy i odpowiedzialności.
- Mila coś ty mu nagadała?! - krzyczała Miśka.
- Ja tylko tam sorrki... Alex przecież to tak dla ... ja też z nim gadałam i Dam by się wściekł ale Miśka cię kocha wiesz to i..- mówiłam na jednym wydechu.
- Dobrze dobrze ciiicho... Zamknij się już i uspokuj. - powiedział Alex, a Miśka potwierdziła. Odwrócił mnie w stronę mojego pokoju i popchnął a ja grzecznie poszłam. Kątem oka widziałam jak się przytulają. Tak! Ufff... upiekło mi się.
- Co tam sie działo??- zapytały dziewczyny kiedy weszłam do pokoju. Ruska czesała włosy a Delka malowała rzęsy.
-A nic mała kłórnia oczywiście prze ze mnię... -westchnęłam i walnęłam się na łóżko.
- O której dziś wyjeżdżamy?-zapytała Delicja odkładając podręczne lusterko.
- Po śniadaniu pakujemy te 3 konie i ruszamy jak najszybciej. Mam masę do zrobienia w stajni... W będziecie mieli chwilę dla siebie, później atrakcje i wieczór... Ach! - dziewczyny się na mnie spojrzały i zaraz potem ogarnął ich śmiech.
- Może by tak dzisiaj przeprowadzić jakiś trening jak wszystkich wywieje? Milaaa proszę!! Tylko my! mamy skokowce! - wręcz na kolanach błagała mnie Delka.
- No dobrze zobaczę co da się zrobić ale nie obiecuję... - powiedziłam a dziewczyny podskoczyły. - która to już jest godzina co?
- Za 5 minut 8 a co?
- Boże ludzie! Budzić innych trzeba! Bo nie zdązą na śniadanie! Pomóżcie mi!
Po kolei razem z dziewczynami budziłyśmy osoby wspaniałym wierszykiem który stale stosowaliśmy w naszej stajni : 'Pobudka wstać! Koniom wody dać! ' Każdy chętnie wstawał. No nie każdy.. Ale wszystko odbyło się bez zbędnych problemów i już pół godziny po 8 siedzieliśmy wszyscy przy jednym stole [dokładniej przy trzech ale co tam :D], wcinając przepyszną zapiekankę z makaronem. Na stole leżało coś dla każdego. parówki, kanapki, jajecznica... Mmmmm... ja sama jestem wielki łakomczuchem więc z Damienem zjedliśmy najwięcej. Zapiekankę, jajecznicę i z 2 kanapki. Kocham takie śniadania [:3] .
Już pół godziny później byliśmy w drodze do domu.
***
Już w domu
Uhh! Jak dobrze, że w stajni był ktoś kto nakarmił konie i je wypuścił. Co ja bym zrobiła bez Naty, Miszy i Vicky... Już przed południem nie było nikogo, a na stajni świeciło pustkami.
Poszłam na pastwisko, niosąc w kieszeni jabłkowe smaczki. Ulubione Abouta. Jako pierwszy do mnie przybiegł. Przyznam, że było dziś troszkę pochmurno, ale przez te chmurki niekiedy przebijało się ciepłe, jesienne słoneczko. Miałobyć dzisiaj ciepło. Jak dobrze..
Głaskając moje przytulanki zauważyłam małe osóbki zbiegające z górki na pastwisku. Ruska i Delka... Haha no nie wierzę.. Po co im te kije??? Ale pomyślały i wyrzuciły je przed podejściem do koni.
- Co robimy Milka? - zapytała z uśmiechem Rus opierając się o Dublanicę stojącą obok Abouta.
- No nie wiem... Miał być ten trening a może by tak siąść na samo ogłowie i przejechać się po tym lesie z którego właśnie wróciłyście?
Dziewczyny nie kryły zadowolenia i we trzy pobiegłyśmy po końskie ogłowia do stajni.
Dubla ładnie dała się okiełznać, Delka była w tym samym czasie u ogierów po Dark, a Out widocznie się na mnie fochnął, że go wczoraj nie zabrałam ze sobą a dziś jakieś nowe przywiozłam . No trudno nie chce to nie. Wzięłam Guantanamo. Bardzo go lubię i najważniejsze toto ,że jest bardzo wygodny idealny na oklep.
***
Teren z Ruską i Delką
- Szybciej Ruska dawaj!!! Popędź ją a nie! - krzyczałam dodając łydki klaczy która na prawdę była szybka. Ścigałyśmy się po prostej drodze. Do mostu. Dobra wygrałó Dark.. W ostatnim momencie nas wziął i bum! A Ruska? Haha na końcu ale co tam..!
- DziewczynY! Tutaj taka mała kłoda, dacie radę? Snake's już skakała takie coś ale jak się nie wyłamie to damy radę!
Wszystkie 3 koniska kolejno skoczyły niewielką kłodę a zaraz za nią był niewielki rów, przy którym konie dziewczyn się nie zatrzymały a my musiałyśmy ominąc. No ale czego ja wymagam od konia westernowego???
Po 40 minutach byłyśmy już w stajni...
***
Popołudnie, ogłoszenie wyników, rozdanie dyplomów
Równo o 15 wszyscy staliśmy na hali. Poprosiłam aby ustawili się w takie same zespoły jak na zawodach. Zaczęłam czytać wyniki.
- Uwaga! Te wyniki powieszę jeszzcze na tablicy informacyjnej aby każdy mógł upewnić się co do nich. A więc! Pierwsze miejsce zajmuje drużyna .... ... ..... .... ... POMARAŃCZOWYCH!!!! ARISHA! GRATULUJEMY!!! A oto >>dyplom<<. Podałam przzedstawicielce dyplom i podziękowałam za udział.
Drugie miejsce.................................. RÓŻOWI!!! BLACK SPIRIT!! GRATULACJE! Powtórzyłam czynność wręczajać >>dyplom<< i przeszłam do kolejnego miejsca.
Brąz należy do .... .... .... . . . . ... . .. . .. . . . . długo wyczekiwanej na jakiekolwiek zwycięstwo drużyny CZERWONYCH!!! RUSKA! ZAPRASZAM po >>dyplom<< . GRATULACJE!
Po rozdaniu wszystkich dyplomów i wywieszeniu >>wyników<<, zaproponowałam Emi bliższe zapoznanie się z moimi końmi.
Po pastwisku chodziłysmy dość długo witając się z każdym koniem. Chyba wszystkie ją polubiły....
***
Wieczór, ognisko, tańce
- A teraz dobierzmy się kochani w pary!!! I do tańca!
każdy był w kimś w parze. Jak nie z swoim ukochanym to z innym chłopakiem ze stajni, przyjacielem. Albo z dziewczyną... Dziewczyna z dziewczyną :D Nie wnikajmy. Blask ciepłego ogniska ogrzewał gołe nogi dziewczyn wystające spod skukienek. Było tak kolorowo. I cicho... I spokojnie... Tańczyliśmy z 2 godziny. Kiedy robiło się zimno chłopaki przynieśli koce i tak okryci siedzieliśmy do 22 nad ogniskiem piekąc kiełbaski, pianki i chlebek. Popijając cydrem jabłkowym. Szkoda, że już jutro z rana każdy musi wyjechać... Znowu będzie mi tak smutno... Ale z Podkowom mam nadzieję będziemy widywały się częściej kiedy już będę na stałe na rancho. Obie będziemy w Polsce. Te 500 kilometrów to chyba nie tak dużooo...
***
KONIEC!! WIEM ŻE KRÓTKO ALE CHCIAŁAM TO ZWIĘŹLIĆ XD CAŁA JA :P
ZAPRASZAM NA RANCHO GDZIE BĘDĘ CZĘŚCIEJ: aspera-ranch.blogspot.com
wtorek, 25 listopada 2014
poniedziałek, 24 listopada 2014
URODZINY - dzień 1. 24.11.2014
Wstałam dziś tak chętna do wszystkiego jak nigdy. No bo kto zrywa się na równe nogi o 4 godzinę przed budzikiem? Tylko Mila w dniu cztero miesięcznicy Cedryki. Ubrałam szybko jakąś koszulkę z kotem i brązowe legginsy w paski i pobiegłam na dół. Chwyciłam w rękę jabłko i pobiegłam do stajni. Każdy jeszcze spał, ponieważ stajenni wstawali o 5. Ja zresztą też. Oj no to Raymond będzie zdziwiony, że konie już nakarmione będą na pastwisku. Najpierw weszłam do mniejszej stajni dla kucyków. Ucałowałam małego szetlanda w pyszczek i poczęstowałam jabłkiem.
- Ej mały najpierw śniadanie. Nie wolno tyle.- pogroziłam małemu przed nosem palcem.
Weszłam do pomieszczenia gospodarczego [chwilowo to wolny boks :D] i z beczki owsa nałożyłam do wiadra odpowiednią ilość. Każdemu konikowi wsypałam do żłobu odpowiednią ilość, a Key'owi dołożyłam jeszcze ogryzek z jabłka. Uciekłam od kucyków i poszłam [biegiem?] do moich sportowców. Cedrysia w swoim honorowym boksie przy samym wejściu wystawiała dumnie łeb. Pogłaskałam Cedrykę i Rubina i ruszyłam dalej korytarzem do pomieszczenia z paszami. Zatrzymałam się jeszcze przy boksie Flamka. A zatrzymało mnie ogłowie.
- A kto nie zaniósł twego pyskozamykacza do siodlarni?
Sięgnęłam po ogłowie z "haczyka" przy bosie. Nagle poczułam coś dziwnego mokrego. Co się okazało? Długi jęzor westernowca muskał moje gołe plecy. Tak to jest jak się nosi za krótkie koszulki.
- Ej kochany, dosyć czułości. I tak owies dostaniesz w swojej kolejce.
W końcu doszłam do celu i szybko zabrałam wiadro owsa. No i miarka poszła w ruch. Wejść do każdego konia. Revia, Ripper, Żołnież, Summer Love..
- O Summer. Jaka wesoła i spokojna. Dzisiaj przyjeżdża pani, cieszysz się? - zapytałam i pokłaskałam klacz po szyi.
Oh Cedryka ostatnia. Głodna jestem... Jednak jabłkiem się nie najem. Weszłam do boksu holsztynki i nałożyłam jedzenie. Kiedy Cedryka dorwała się do żłobu zaczęłam ją głaskać.
- Jak się czujesz kochana? Dzisiaj poskaczemy dobrze? Wiesz, że nasza stajnia ma już 4 miesiące? Jedz spokojnie zaraz na pastwisko.
Zostawiłam konie w spokoju. Niech się najedzą. Podeszłam do pastwisk i otworzyłam wszystkie bramki. Pójdę zrobię śniadanie i wypuszczę konie.
Weszłam do kuchni. Starałam sie być bardzo cicho. Niech inni się wyśpią, bo impreza będzie świetna. Mam taką nadzieję. A jutro? Jutro ognisko, oraz pełno atrakcji. Ale to niespodzianka :) Zerknęłam na zegarek. Karmienie zajęło mi tylko 15 minut? Wow rekord. Hmm.. śniadanie... Naleśniki? TAK!
Ale gdzie patelnia... Wyciągnęłam patelnię z szafki i oczywiście musiałam nahałasować. Spadła mi pokrywka. Ups.. Mam nadzieję, że na górze nie było słychać. Zaczęłam przyrządzać ciasto na naleśniki kiedy po schodach zczołgał się zaspany Dam.
- Hej kochanie, aż tak nahałasowałam?
- Noo patelni wcale nie było słychać...
- Jeżeli już tu jesteś to skocz do spiżarki po dżem truskawkowy.- zrobiłam słodkie oczka.
- E tam truskawkowy, ja wolę śliwkowy. - skwasił się Damien.
- No idź i przynieś cokolwiek ja usmażę śniadanie dla całej armii.
Zajęłam się śniadaniem. No a co tu dużo mówić. Naleśniki z dżemem były przepyszne.
- Chodź wypuścimy konie. Za 5 minut piąta, zanim oni się zwloką na dół to będzie 30 po.
- Dobrze zostawmy reszcie śniadanie i chodźmy.
Damien poszedł wypuścić kucyki. Chwilę potem kiedy zamknęliśmy już pastwisko, ja wypuściłam konie.
-Na którą mają dzisiaj przyjeżdżać?
- Ann i Emi mają przyjechać niby wcześniej ale jeszcze nie wiedzą.
-Emi? Która to?- zapytał Damien.
- Nowa. Pensjonariuszka w Black Spirit. Pisałyśmy tylko.
- Aha. No to się dzisiaj poznamy mam nadzieję.
W stajni kiedy sprzątaliśmy boksy złapali nas Raymond i Trevor.
- O widzę wolne dzisiaj mamy Trevcio.- zaśmiał się Ray.
- No. Nasze gołąbeczki wszystko za nas zrobili. - przytaknął Trevor.
- Kochani my zaledwie 2 boksy sprzątnęliśmy. Do roboty! Boksy dla dzisiejszych koni szykować!
- A ile osób ma dzisiaj przyjechać?
- 23 osoby + jeszcze my.
-Żartujesz sobie?
- Mówię poważnie, dlatego organizujemy to tam a nie tutaj.
- Aha...
- Dlatego moi faceci. Kiedy wszyscy już przyjadą macie wszystko przewieść ostrożnie na salę. Prezenty ułóżcie pod tym wielkim tortem, jedzenie ładnie na stołach. Naty wam pomoże, bo Mad zostaje tutaj ze mna na zawody.
- Dobrze szefowo.-wszyscy trzej przytaknęli.
Z końmi się już uporaliśmy. Oczywiście ja i Damien pomogliśmy chłopakom je wyprowadzić, ale z resztą mieli poradzić sobie sami.
- E, Dam! Chodź na chwilkę! - wychylił się za stajni Trevor.
- Poczekaj zaraz przyjdę, idź do domu. - rozkazał mi Damien.
Poszłam do domu kiedy na podwórku chłopaki rozmawiali rozkładając świerze siano w boksach/
- Dzwoniła Andrea, ma przyjechać z koniem - niespodzianką po swoich. Gdzie mamy go 'schować'? - zapytał Ray.
- Hmm... Mila pewnie wyjdzie im na powitanie. Wiem! Pójdę z Milką i załogą z AG do stajni zaprowadzić ich konia skokowego którego wy musicie im wcześniej pomóc wyciągnąć, i szybko zamknąć przyczpę z tamtym koniem. Ja szybko odciągnę Mi na bok aby nie zauważyła drugiego. Później kiedy my będziemy w stajni lub siodlarni, wy musicie szybko wręcz galopem zaprowadzić niespodziankę na tamto małe ogrodzone pastwisko za górką nad rzeką.Tak samo kiedy ktoś jeszcze przywiezie konie dla nas, ok? na tamto pastwisko Mila nigdy nie zagląda. - wytłumaczył Damien.
- Sie wie szefie! - krzyknęli chłopaki.
W tym samym czasie siedziałam w kuchni i piłam ciepłą kawkę w towarzystwie dziewczyn.
- O już jesteś. Co tam? - spytałam.
- Nic, nic chłopakom zniknęły jedne widły i prosili abym przyniósł im drabinę ze strychu w szopie. Bo wiesz, tylko ja mam klucze- uśmiechnął się i potrząsnął mi kluczami przed twarzą.
- Siadaj, zrobiłam ci kawę, pij.- podstawiłam mu gorący napój przed nos.
Była już 6:45. Rozmawialiśmy we trójkę omawiając dzisiejszy dzień.
- Tylko nikomu nie wygadajcie tego codzisiaj zaplanowałam!
Wszyscy przytaknęli i po chwili zostałam w kuchni sama.
Siedziałam przy stole i przez dobre 7 minut wpatrywałam się w okno. Z zapatrzenia wyrwało mnie głośne pikanie zegarka z kuchni, którypikał co godzinę. 7:00.Fantastycznie. Jeszcze 3 godziny, ale na pewno ktoś przyjedzie wcześniej. Po chwili namysłu ruszyłam na górę. Dom był pusty. Nata siedziała w swoim biurze za siodlarnią, Damian był pewnie w warsztacie i majstrował coś w swoim nowym porshe, Madd miała wziąść dziś z rana Cedrykę na lonżę, przed zawodami a chłopaki mieli pełno roboty w stajni. Było tak cicho i pusto. Otworzyłam moją końską szafę w poszukiwaniu ubrania na dzisiejsze zawody. Będą to takie przyjacielskie zawody L więc po co specjalny zawodowy strój? Na luzie, kolorowo i fajnie. To wymagany strój. Może tak: beżowe bryczesy, ta czarna koszulka z koniem i do tego zielono żółta kamizelka? Tak, tak będzie fajnie. Przeniosłam wzrok na otwartą szafę. Niby dzisiaj mieliśmy się porządnie wyszaleć, napić i po prostu świetnie bawić. Jutro wieczorem miały być tańce przy ognisku... Na dziś spodenki i luźny T-shirt na jutro moja zielona sukienka.... I te buty. Myślałam że nigdy się tak nie ubiorę a prezen od Damiena po prostu będzie leżałw szafie. 10 centymetrowe szpilki na 5 cm platformie do tego krótka zielona sukienka bez ramiączek. Każdy miał przynieść ze sobą strój wieczorowy. Na pewno dziewczyny będą się dziś chwalić. ja zresztą też. Schowałam sukienkę spowrotem do szafy a strój jeździecki ułożyłam na krześle. Jeszcze chwilę wpatrywałam się na rodzinne zdjęcie. To znaczy... Moje, Alex, Trevora i Damiena. To była moja rodzina od początku. Pogłaadziłam zakurzoną szybkę i aż podskoczyłam kiedy usłyszałam przeraźliwy dźwięk. A to co? Wyleciałam szybko na dwór. Ujrzałam wielki wóz z logiem Arisha. Szybko pobiegłam w stronę przybyszów. Zerknęłam przed wyjściem na zegarek. 7:55.
- Ty małpo! Wiesz jak mnie wystraszyłaś? Gdzie i kiedy kupiłaś ten klakson??? Jest straszny!
- Haha wiedziałam! A ja tak nie mogłam się doczekać! Postanowiliśmy, że przyjedziemy i pomożemy ci w organizacji zawodów.
- Oh dziękuję! No to chodźcie najpierw na herbatę.
- Ja nie, ja dziękuję ja może pójde... eee no tam. - wskazał palcem na wychodzącego z taczką Raymonda i ruszył w jego stronę.
- Aj no niech idzie w końcu swój do swgo ciągnie. - zaśmiała się Amelia.
- Zgadzam się. Chodźcie do kuchni mamy jakieś 2 godziny jeszcze . - powiedziałam.
W kuchni Podkowa wręczyła mi przepyszne japońskie ciasteczka które już kiedyś miałam okazję spróbować i dużą i ciężką paczkę zapakowaną w różowy papier urodzinowy przewiązany wstążką.
- A to coś od całego rancza.
- Dziękuję, ale prezenty wieczorem :)
Zrobiłam dziewczynom herbatkę i co miałyśmy robić? PLOTECZKI! Obgadywałyśmy wszystkich... chłopaków! Troszkę się nudziłyśmy więc postanowiłyśmy pójść ustawić parkur na hali.
Zanim na cokolwiek się zdeydowałyśmy taszczyłyśmy prze dobre pół godziny drągi po całej hali. W końcu nastąpił przełom. Podkowa stanęła na krześle na środku hali i zaczęła krzyczeć!
- Ej dziewczyny! Parkur ułożyć mamy a nie śmiać się i myśleć! Do roboty! Amelia, Milka! Ruchy! - rokazała dziewczyna.
- A ty? Będziesz tak stała?
- Ja nadzoruję pracę.
Nic nie odpowiedziałam tylko chwyciłam bata który leżał koło mnie i zaczęłam zganiać Podkowę z krzesła, a kiedy zeszła zaczęłam ganiać ją w koło jak konia. Wszystkie wtedy pochłonął nas tor przeszkód. Szybko się uporałyśmy i tak powstało sześć przeszkód każda do 100cm. Taki tor L. Myślę, że każdy da radę ze swoimi końmi. Stanęłam na środku popatrzałam na szereg, stacjonatę, oksera, mały rów i tripplebarre, po czym sięgnęłam bata i zaczęłam ganiać naszą Podkowę po hali każąc jej skakać przeszkody. Amelia zabawiła się w komentatorkę i komentowała to co robi Podkowa.
- Proszę państwa!!! Co tu się dzieje! Niestety wyłamanie i 4 punkty karne! Zwalona stacjonata i kolejne punkty! Proszę państwa kolejne wyłamanie przy okserze! Niestety dyskfalifikacja! Podkowa zostaje wyeliminowana z dzisiejszych zawodów!
Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać w niebogłosy kiedy do zamkniętej dotychczas hali wkroczyła jakaś brązowowłosa osóbka. Wszystkie trzy się zamknęłyśmy i wpatrywałyśsmy w tą osobę. Nagle za wielkich wrot wyłoniła się dobrze nam znana Ann. Już wiedziałyśmy, że ta brunetka to Emi. Nowa pensjonariuszka w BS.
- Słychać was było na parkingu. Zaprowadziliśmy konie i przyszłyśmy. Te twoje dwa westernowce przekazałam Trevorowi.
- O to dzisiaj będziemy skkać? Nie wiem czy dam radę... - zasmuciła się Emi.
- Spokojnie. Ja też wolę western ale taki mały tor to nic strasznego. Damy radę Emi.- Powiedziała Podkowa.
*
Była już 9:30 kiedy przyjechała Miśka z Alexem swoim wielkim autem i koniowozem z logiem Lider'a. Zaraz za nimi wjechała Andrea z Eric'iem za kółkiem i małą siostrą Lily na kolanach. Miśka wyszła z samochodu i wręczyła mi niebieską paczuszkę. Ja podałam ją Trevorowi i kazałam zanieść do pokoju gospodarczego. Dam podszedł do Ray'a i szepnął coś do ucha.
Damien podszedł do mnie wziął za rękę i poprowadził pod boks , przy czym był strasznie podejrzany.
- Chodź kochanie otworzymy konikowi boks, poczekamy na nich.
- Oj ty głupku! - powiedziałam śmiejąc się i potargałam mu włosy.
Zaraz weszły do stajni Andrea z Miśką prowadząc swoje skokowce. Uweilbiam kiedy konie wchodzą do naszej stajni stukając podkowami.Wskazałam im boksy, zabrałam sprzęd do siodlarni i zabrałam na spacer. Zaniosłam jeszcze jabłkowe wyposażenie od Andrea'y [szarlotkę oraz pełno butelek cydru jabłkowego]i przygotowane przez Miśkę nuggetsy i chrupki, a zapas jabłek na rok zaniosłam do gospodarczego. No oczywiście naszych chłopaków gdzieś wywiało więc nasza babska ekipa [Ja, Maddie, Naty, Ann, Emi, Miśka, Andrea z Lily, Podkowa i Amelia - taki babiniec :P] ruszyłyśmy na spacer do mostu i z powrotem do stajni. Tak minęło nam 20 minut a ekipy Rosewood nadal nie było.
- Nata weź przedzwoń do Ruski bo musimy się zacząć szykować a tu ich nie ma.
Natalia poszła do biura wykonać telefon. Po 2 minutach wyszła.
- No Ruska mówi że właśnie wjechała na tą naszą główną tą kamienną drogę i zaraz będzie.
Faktycznie, zaraz na parking podjechał wielki bus, a w nim ekipa Ruski i Delki. Czyli razem 11 osób w jednym samochodzie. Jej. Dziewczyny wysiadły i oczywiście każdy musiał się poprzytulać.
- Dobra może je w końcu wyprowadźcie bo zaraz przyczepę rozwalą. - powiedziała Podkowa.
- No właśnie po co wam taka wielka przyczepa na dwa konie??? - zapytałam.
- A Milka chodź może pójdziemy nim boks otworzyć. - dam wziął mnie pod ramie i zaczął prowadzić.
Nawet nie zdążyłam zaprzeczyć, a już byłam pod stajnią. No dobra dziwnie się zachowuje ale niech mu bedzie. Przyszły do stajni dziewczyny z końmi i oczywiście gadałyśmy.
- Ej Damien zwołaj tutaj wszystkich dobrze ? - zrobiłam maślane oczka, którym nie dało się odmówić.
Po chwili wszyscy byli już w stajni zapełniając cały korytarz od wejścia aż do siodlarni. Jakimś cudem udałomi się wejść na pusty drewniany wieszak na siodła.
- Uwaga kochani!! Wybiła 10 co znaczy, że musimy zacząć szykować konie!
Wymówiłam tylko ostatnie słowo a wszyscy już stali w boksach czyszcząc konie. Wszystko przebiegło w miarę sprawnie, więc szybko mogliśmy przejść na halę. Oczywiście zamieszanie było nie małe. Ile zderzek z siodłami, ile poplątanych ogłowi, pomylonych szczotek,zagubionych czapraków... Ale po półgodzinnych zmaganiach w końcu mogliśmy udać się na halę z 8 końmi.
Ponieważ każda stajnia miała zabrać ze sobą po jednym koniu musiałam coś wymyślić aby kilka osób z ekipy brało udział w zawodach. Oddałam konia Maddie i wskoczyłam na ławkę.
- Dobra kochani! Chciałabym abyście teraz ustawili się grupkami ze swoją ekipą. W przypadku Emi to dojdź do BS, dobrze? A ty Miśka razem z Alexem dołączcie do Apple Garden Stud, bo mała Lily nie da rady, więc będzie was 4 czyli akurat. Dobrze jesteście ciekawi co będziemy robić? A więc tak w drużynach jest 1 osoba z koniem a w przypadku BS i AG są 2 dlatego później do was wrócimy. A więc tak, widzicie że jesteśmy na tej większej hali a parkur nie zajmuje wiele i jest łatwy. Proszę o wyznaczenie 2 osób i tej z koniem z drużyny które będą tutaj brały udział. W przypadku osób z dwoma końmi też 2 osoby. Dobrze. Jedna osoba stanie w tamtym narożniku i będzie trzymała kask osoby z koniem. W kolejnym zaznaczonym na zielono narożniku będzie stała osoba z palcatem. Zadaniem osoby na koniu jest podjechanie kłusem do każdej z osób założenie kasku, potem palcatu i pojechanie wprost na przeszkodu, no i przejechanie parkuru. W przypadku osób z dwoma końmi jedna staje w tym narożniku, a druga w tym czasie przejeżdża parkur, kiedy przejedzie przybija piątkę osobie stojącej a ta jedzie najpierw po kask i palcat i jedzie przejachać parkur. Przejazd będzie ta pośrednio liczony za dwie osoby. Wszystko jasne?
- Tak! - wszyscy krzyknęli chórem.
- Pamiętajcie, że to tylko zabawa! - krzyknęłam.- nasza Cedrykowa drużyna będzie pierwsza abyście wszystko załapali. Natalie będzie wszystko komentować w tej oto budce. - wskazałam na budkę komentatora na trybunach.
Siadłam na konia i dałam znak Naty, że już zaczynamy.
- Proszę państwa! W dzisiejszych zawodach udział bierze 6 drużyn. Jako pierwsza startuje drużyna z Cedryki czyli drużyna zielona! >>oklaski<< . Parkur pokonywać będzie Mila Mousher na wałachu Out and About >>oklaski<< a jej pomocnikami będą: Damien Filles oraz Madeleine Brush >>oklaski<< . Uwaga... Gotowa... Do startu... START!! Przypominam, że zagalopowanie podczas zbierania przedmiotów = dyskfalifikacja! A w tym momencie Mila starannie zapina kask i rusza żywym kłusem w stronę Maddie po palcat. Zbiera palcat układa go w dłoni i rusza na pierwszą przeszkodę. Stacjonata pokonana bezbłędnie. Prosty najazd na średniej wielkości okser i... niestety zrzutka! Nic się nie stało, gniady nie zważając na oksera rusza w stronę małego rowu. Dobrze! Cedryka zdobywa coraz więcej punktów! Skręt, najazd na tripplebarre, wybicie i ... przeszkoda pokonana! Doskonale! Teraz ostatnia przeszkoda! Ciąg! Out niepewnie się wybija i niestety! Pierwsza stacjonata zrzucona, a druga lekko zachaczona kopytem jednak bez zrzutki! Drużyna zielonych kończy przejazd z 8 punktami karnymi ! >> oklaski i okrzyki<<
- Drugą startującą drużyną jest drużyna z Rosewood Ranch! To drużyna czerwonych w której osobą z koneim jest Olivia Stark z Dublanicą >>oklaski<< a asystują jej Rayan oraz Valentine Bonnet >>oklaski<<!Mamy już kask i palcat. Dwie pierwsze przeszkody pokonane poprawnie! Niestety ! Dublanica odmawia skoku przez rów z wodą! Ruska wycofuje konia i najeżdża jeszcze raz. Dobrze! Kolejne przeszkody pomomo zbyt wczesnego wybicia pokonane poprawnie! Czerwoni kończą przejazd z 4 punktami karnymi!
- Kolej na Martinę Quesadę i Dark Clementine! >>oklaski<< Jej drużyną będą żółci : Nicolas Parker oraz Sabina Okrucińska! >>brava<< Dziewczyna już rusza jednak czas jeszcze nie liczony! Gotowi... START! Przed startem Dark jej zagalopowała jednak sytuacja w porę opanowana co nie kończy się dyskfalifikacją! Wyłamanie przed okserem! Niestety! Rów pokonany! Tripplebarre ze zrzutką! Ciąg poprawnie pokonany! Dwie stacjonaty pokonane! Delicja kończy przejazd z 8 punktami karnymi jednak z doskonałym czasem! Brava dla żółtych! >>brava<<
- Teraz mamy drużynę z Andreą z AG oraz Michaliną z Lider'a! Oto niebiescy którym asystować będą: Eric oraz Alex! Andrea razem z Yen Gotta Run właśnie skończyła przejazd bez punktów karnych, przybiła Miśce piątkę a ta kłusem ruszyła po kask i palcat. Mamy! Niebiescy mają świetny czas. Jednak kiepsko poszło Jasmine na pierwszej przeszkodzie! Stacjonata zrzucona! Niestety! Chyba jasmine Flower ma dzisiaj zły dzień ponieważ przy następnej przeszkodzie gwałtownie wyłamuje co skutkuje spadnięciem jeźdzca. Dyskfalifikacja! A szkoda bo niebiescy świetnie sobie radzili na początku. ALe to tylko zabawa! Miśce nic nie jest, więc prosimy o ogromne brawa!! >>oklaski<<
- Czas na drużynę z Rancza Arisha!! Podkowa z Tropką! W siodle westernowym? No, się będzie działo w drużynie pomarańczowych ! >>brava<< Asystowac im będą Amelia i Szymon! I ruszyli! Podkowa kierując klacz jedną ręką ruszyło po kask, chwyciła go jedną ręką, założyła. Pokierowała już z batem konia na stacjonatę. SKOK! No ! Świtenie! Okser, rów! Pokonane przeszkody! Tripplebarre ! Dobrze! Pomarańczowi kończą przejazd bez punktów karnych !
- Ann razem z Pamelą kończą swój przejazd bez punktów karnych! Właśnie ruszyła Emi! Cudem powstrzymała Silvera od galopu! Oj konik ma dużo energii!Otrzymała już kask od Jack'a i bata od Harry'ego Emi traci dużo czasu szarpiąc się z koniem po stacjonacie. Zero punktów! Czas na ciąg! Silver ma problemy i wyciąga głowę w dół prubując zwalić z siodła Emi. Przejazd za 0 punktów! Gratulacje dla drużyny różowych!!! >brava!!!<<
- I tym oto przejazdem kończymy zawody na urodzinach Cedryki!
Wszystcy zeszli już z koni i rozmawiali ze sobą. Ja nakazałam pójście do stajni i wypuszczenie koni na małe pastwisko obok hali. Wszystcy spotkaliśmy się obok stajni. Zawody zajęły nam 2 godziny.
- I jak? Fajnie było co nie?
- Taak. Świetny tor. Dobrze się skakało - powiedziała Miśka.
- Haha a tyłek boli?
- Nieee. Miękki piasek macie.
- No wiem. - zaśmiałam się.
- No to co? Teraz możecie poszwędać się po Cedryce, iść coś poszperać w lodówce lub porozmawiać w spokoju w kuchni.
Każdy się rozszedł, a ja rozmawiałam z Damienem.
- Teraz każdy jest w swoim żywiole i robi co chce. Później chętnych zabiorę z końmi na spacer, dam im w rękę nasze i ruszymy na tą łąkę ze stawem.
- O, może pójdę z wami.
- Myślisz, że chłopaki cię puszczą? Leć już do nich. - zaśmiałam się. Dam pocałował mnie w policzek i kiedy odchodził mi oczywiście coś się przypomniało.
- Ej! Zbierz zaraz chłopaków i zawieście wszystko do świetlicy.
- Dobra! To ja wezmę Trevcia i Rayana i pojedziemy.
Ja sama poszłam do kuchni i przysiadłam się do Ann i Emi. Ann właśnie robiła sobie i koleżance herbatkę. Poprosiłam o zieloną. Chwilę później siedziałyśmy już przy gorącej herbacie i babce piaskowej którą zrobiłam dzień wcześniej z Naty. Oczywiście rozmawiałyśmy na wszystkie możliwe tematy chichrając się przy tym. Chwilę później do domu weszły dziewczyny z Rosewood całe w końskiej sierści. Chyba pielęgnowały swoje koniczki. Dosiadły się do nas i zrobiły herbatę. Stworzyłyśmy pięcioosobowy chór, który tylko się śmiał. Później poszłyśmy do mnie do pokoju. Każda z nas pokazywała sobie swoje sukienki. Ruska.. Sukienka no normalnie jak z reklamy nivea! Krótka biało czarna. i do tego czarne szpilki. Wow! Wyglądała oszałamiająco! Emi... Ona to lubi kolory. Pomarańczowa dająca w oczy krótka sukienka z zamkiem po całej długości. I do tego czarne trampki. Jej niby nie tak wieczorowo ale jednak sukienka! Delicja i Ann postawiły na klasyczne czarne sukienki z falbankami u dołu. Ale efekt był oszałamiający! Właśnie wybiła 15:00.
- Ej dziewczyny! Bierzemy konie i idziemy na spacer? Zgarniemy jeszcze Podkowę, Amelię i Miśkę i pójdziemy. Bo Ruska twoje dziewczyny gdzieś zwiały co nie?
- Taak. Chyba podrywają twoich stajennych. A Sky możemy zgarnąć bo siedzi na pastwisku i karmi twoje konie jabłkami.
- Haha znowu? Ooo kochana jest.
Poszłyśmy na dół. Podkowa, Amelia i Miśka siedziały w stajni i czyściły swój sprzęt.
- Hej bierzemy konie i idziemy na spacer? Widzieliście gdzieś Andreę z Lily?
- Pewnie, chętnie! A Andrea chyba już wyruszyła i dla Lily zabrała twojego kucyka.
- Haha, no to niech go tam popieści bo Key lubi dzieci.
- A ja? Przecież nie mam tu konia.
- Spokojnie Amelia! Możesz wziąść Cedrykę lub Albę.
- Cedrykę bo ją kocham! A ty na niej nie miałaś dziś skakać?
- Miałam, ale była nieznośna i gryzła więc nie miała dziś ochoty.
Zgraną ekipą zgarnęłyśmy jeszcze Sky i ruszyłyśmy z uwiązami po konie.
Amelka wzięła Cedrykę a Sky zabrała Revię. Miałyśmy 5o minut na spacer bo o 16 miałyśmy być w domu. Wtedy jest już szarówka i nie miło się tak chodzi po lesie. Najpierw szliśmy polem obok siebie raz najakiś czas dając koniom skubnąć trawki. Kiedy wyszłyśmy na piaszczystą ścieżkę w lesie kierowałyśmy się szumem rzeczki. No i doszliśmy do polanki w lesie. Wiedziałam że zejdzie nam tam chyba najdłużejbo konie będą się tak szarpały że w końcu będą musiały zjeść tą trawkę. Po 5 minutach stwierdziłyśmy, że stać tak nie będziemy a usiąść nie zaszkodzi. Kiedy konie zaczęły już się kręcić w kółko postanowiłyśmy, że przejdziemy się jeszcze kawałek na śliczną łąkę z gruszą na której jeszcze powinny być gruszki. Daleko nie było więc po 7 minutach byłyśmy na miejscu. Żywiołowa Sky wdrapała się na drzewo i z najwyższego punktu gdzie jeszcze były owoce zaczęła zrzucać dojrzałe gruszki. Po jednejdla każdego konia i dla nas. Mogę przyznać, że były tak smakowite i słodkie, że każdy zjadłby jeszcze kilka, no ale skończyły się! Była już 15.30 więc pora wracać!
Już przed stajnią postanowiliśmy troszkę pobiegać z konikami na uwiązie. No ale prawie każdy na siebie wleciał, Revia prawie, że wyrwała Sky, a Cedryka jak zwykle się opierała. O 16 byliśmy już wolni. Zwołałam wszystkich na halę gdzie miały się odbywać nasze organizacyjne spotkania.
-Kochani! Ubierać się ciepło, zabierać paczki z chipsami, chrupki i kubki z napojami i zapraszam do stodoły ! Kto chętny na kino w stodole? Szybko!
W stodole był już wyświetlacz u stawiony na wielką białą ścianę specjalnie wcześniej wyczyszczoną. Kiedy każdy już przyszedł i wygodnie usadowił na sianie oraz przykrył kocami puściłam film po czym szybko wskoczyłam pod kocyk obok Dam'a. Mieliśmy oglądać "Straszny Film ". Podobno meega śmieszny i troszkę straszny.
Tak jak myślałam troszkę strasznych postaci i momentów, ale taka komendia! Wszyscy na maksa się uśmiali! Była 20:00 bo oglądaliśmu później jeszcze drugą część.
- Ok to co teraz spać tak? - zapytała Andrea która w krótkiej przerwie poszła położyć spać Lily. Dzisiaj wieczorem miała z nią zostać Naty.
- Cooo??? A impreza??? Szybko uciekajcie mi ze stodoły przebierać się i na dół do busa! jedziemy gdzieś!
Wszyscy byli zaskoczenie ale wykonali polecenie i 10 minut później byli już na dole. Trevor wypożyczył busa na 30 miejsc aby nas wszystkich zawiesć.
- Ej Milka może nam w końcu powiesz gdzie nas wiezeisz bo się czuję tak jak nas kiedyś porwali. - powiedziałą Ruska.
- Spokojnie. Myślicie, że zmieścilibyśmy się w moim salonie? Haha! Jedziemy w miejsce gdzie będzie prawdziwa impreza i syta kolacja!
Wszyscy się ucieszyli, ponieważ specjalnie nie dostalidziś obiadu tylko to co wygrzebali w mojej lodówce i chrupki.
No i oczywiście musiała być jakaś niespodzianka. Trevor na mój rozkaz miał symulować że przebiła mu się opona tak ok. 10 minut drogi od ośrodka. Więc wszyscy musieli iść z buta. Było mega ciemno i tylko Trevor miał latarkę, a on miał ją dać osobie którą wskaże na przewodnika grupy. Ja, Damien i Madd uciekliśmy szybko na przód gdzie znajdował się ośrodek. My mieliśmy latarki, a że u nichbyło ciemno nie widzieli nas i nie wiedzieli, że nas nie ma. Gra w podchody [:D]. Na wszystkich drzewach narysowaliśmy strzałki. Na jednym była zmyłka. Strzałka była narysowana na drzewie obok zakrętu w las, gdzie dalej też były znaki, ale przy tym drzewie był balon na którym było napisane: "Haha zmyłka xD Idź prosto :P" . Jeśli przeczytają pójdą prosto, a jeśli nie pójdą tą leśną drogą i wyjdą na miejscu gdzie zaczynali [:D]. A jeśli pójdą prosto od ośrodka dzieliło ich będzie tylko kilkaset metrów.
Razem z Damianem właśnie przyjeliśmy DJ'a. Ale najpierw miałą być kolacja czyli porozkładaliśmy wszystko na stół i przydzieliśmy talerze, szklanki. Po 30 minutach czekania do ośrodka wpadliwszyscy mega zadowolenie z niespodzianki.
- Haha! Nie widzieliśmy na początku balona i się wracaliśmy! - krzyczała Amelia śmiejąc się.
Po kilku minutach każdy się rozebrał i zasiadł do stołu. Na stole leżało wszystko. Ciasta, drobne proste potrawy po te najwykfintniejsze produkty. Od nuggetsów Miśki po szarlotkę Andrea'y. I oczywiście wszelkie babeczki od Podkowy i Ruski,oraz cała armia ciastek, słodyczy i ciast.
Kiedy każdy w miarę się najadł, przyszła pora na torty i prezenty. Nagle zgasły wszystkie światła, został wprowadzony stolik z kilkoma tortami urodzinowymi, a DJ puścił zmiksowany utwór STO LAT. Kiedy cała nasza ekipa zdmuchnęła świeczki, posadzili mnie na koński fotel pod wielką rzeźbą tortu z koniem.
- Kochana otwiermy prezenty! - krzyknęła Ruska i rzuciła mi się na szyję, piszcząc. Zaraz za nią wszyscy mnie przytulili przez co się przewróciłam.
Zaczęłam od paczki z karteczką "Coś dla cedryki od rancha Arishy :*". Kurcze przyznam to było takie ciężkie! Otworzyłam różową paczkę i ujrzałam.... Nowiusieńkie siodełko skokowe!!! Rzuciłam się na Podkowę dziękując niezmiernie. Teraz kolej na żółte pudełko. "Twoja Rus i 100 latek Cedryki <3" Ruska... Otworzyłąm a tam co? Brązowy komplecik! Dla siwka? Zobaczymy jeszcze ale to było takie cudowne! Przytulasek i kolejny prezencik. "Lider życzy masy koników ;*" Miśka. Hmmm.. Co my tutaj mamy... Niebieskie pudełko a w nim... NIEBIESKI ZESTAW!!! Jupii! Niebieski!!! Kochana Misia. Kiedy myślałam, że to już wszystko Damien zawiązał mi hustkę na oczy i wszyscy zaczęli gdzieś prowadzić. Wyszliśmy na dwór to czułam. Kiedy weszlismy do jakiegoś pomieszczenia nie udało się nie słyszeć rżenia i czuć zapachu. "Konie?'' - pomyślałam. Odwiązali hustkę i wtedy moim oczom ukazały się trzy wspaniałe wierzchowce.
- No dobra teraz każdy mi się ustawia przy swoim.
Zarządziłam i osoby które oferowały mi konie ustawiły się przy nich. Podeszłam do pierwszego boksu.
-Ruska, Delka... A co wy mi tutaj przywiozły? Przecież to walijczyk jest! Nonormalnie.. Uściskałam je i ucałowałam po czym poklepałam ogiera po szyi. Podeszłam dalej a tam... O boże nie! Co za klacz!!! Quarterek, no czyli nie kto inny jak Andrea. Spojrzałam się na nią, splotłam ręcę, po czym powiedziałam sarkastyczne 'Nie..." i rzuciłam jej się w ramiona. Kochana... Ann... No nie... Od razu widać że dresażowiec... Hanowerek ^^ Spojrzałam na Ann pogłaskałam ogiera a ona dodała tylko "Dresaż CC" i uśmiechnęła się od ucha do ucha. Moje spojrzenie mówiło "Nie mogłaś" A kiedy tylko uśmiechnęła się szerzej ja popiskując rzuciłam się na nią.
Kiedy byliśmy już w środku, a każdy zjadł po kilka kawałków tortu, zgasło światło pojawiła się kula dyskotekowa a DJ zaczął zapodawać hity. Każdy od razu ruszył do tańca. Najpierw ,jak każdy pewnie się domyśla, tańczyły same dziewczyny. Na stole niespodziewanie pojawiły się drinki, cydr, oraz wiele wiele innych alkocholów. Później wkręciłam Damiena w taniec a upici chłopcy zaczęli powoli wchodzić na parkiet coraz to szaleniej tańczyć. Każdy z każdym. Kiedy Ruska zaczęła tańczyć z Trevorem Ray mało co się z nim nie pobił ale wszystko się rozwiązało i Trevor zaczął zarywać do Meg. Było tak szalenie! No i oczywiście DJ był wynajęty tylko do 24 więc kiedy nagle muzyka ucichła już troszkę napici Ruska wypaliła z butelką. Ona chyba to uwielbia. No i oczywiście pomysłodawczyni ustalała zasady. [może jescze wspomnę, że Sky poszła już na górę do pokoi gdie mieliśmy spać]
- Każdy kto nie wykona zadania musi wejść na scenę i zaśpiewać coś o miłości dla wybranej przez nas osoby. Wszystkie pytania i zadania dozwolone! Zaczynamy!
Było tak gorąco... No a zadania były tak . . . , że śpiewałam ja dla Szymona, Vienne dla Ann [xD] i chyba Trevor dla Ruski, no i jeszcze kilka osób ale kto by to pamiętał??? No graliśmy z godzinę... Potem chłopaki włączyli swoją własną muzę przy której bawiliśmy się do 4... A potem.. Pamiętam, że wylądowałam w pokoju z Rus, Delką i Miśką... A jak to nie wiem... No i chyba każdy od razu poszedł spać no ale Ruska coś paplała, że słyszy za ścianą dziwne dźwięki... No cała rozmowa wyglądała jakoś tak:
- O kurde!! Delicja! Czemu słyszę głosy???
- Bo masz uszy???
- Ale ja nie słyszę...
- No to idź do guchologa...
Tak uśmiałam się z dziewczyn... No ale co alkohol robi z człowiekiem!!!
----------------------------------------------------------------------------------
Dobra.. No i jest! Jestem tak dumna z 4 miesięcy ^^ No ale się przenosimy :p
Dobra z dołu was uświadamiam, że jeżeli znajdziecie jakieś niepasujące do reszty zdania, lub mnóstwo byków, to sorrki na serio... Wiem z końcówką może przesadziłam ale no musiałam coś takiego dziwnego napisać :P Wszyscy się dziś super bawili a jutro kolejna część ;)
piątek, 14 listopada 2014
Nasze nowe Rancho!
2014-11-15 edit: A oto rancho!!! : aspera-ranch.blogspot.com !!! dopiero się rozwija i jestem w trakcie wstawiania tam koni jednak najpierw wstawiam konie z urodzin żeby już gdzieś stały :P Zapraszam ;)
Przeprowadzamy się powoli :D Gdzie? A do Polski nad morze!!! Prawdopodobnie po urodzinach, dopiero przekonacie się jakie jest to rancho i gdzie je znajdziecie :) Powoli zacznę przenosić już tam konie, a konie z urodzin będą już tam ;) Kiedy będę je przenosiła postaram się uzupełniać wszystkie ich opisy i wyrabiać dokumenty :) Myślę, że wyrobię się przed 25. i po urodzinach już mnie tam znajdziecie. A Cedryka? Zawieszam! Może kiedyś tutaj wrócę... Teraz nie..
Zapraszam do kupna naszych koni! Pojawiły się tam dwa nowe konie: Monster Ripper - fryz z dużym potencjałem do ujeżdżenia; prześliczny pokazowiec ; oraz Revia - klacz wyścigowa; ma już na swoim koncie swoje pierwsze osiągnięcia; szybko się rozwija;
Przeprowadzamy się powoli :D Gdzie? A do Polski nad morze!!! Prawdopodobnie po urodzinach, dopiero przekonacie się jakie jest to rancho i gdzie je znajdziecie :) Powoli zacznę przenosić już tam konie, a konie z urodzin będą już tam ;) Kiedy będę je przenosiła postaram się uzupełniać wszystkie ich opisy i wyrabiać dokumenty :) Myślę, że wyrobię się przed 25. i po urodzinach już mnie tam znajdziecie. A Cedryka? Zawieszam! Może kiedyś tutaj wrócę... Teraz nie..
Zapraszam do kupna naszych koni! Pojawiły się tam dwa nowe konie: Monster Ripper - fryz z dużym potencjałem do ujeżdżenia; prześliczny pokazowiec ; oraz Revia - klacz wyścigowa; ma już na swoim koncie swoje pierwsze osiągnięcia; szybko się rozwija;
czwartek, 13 listopada 2014
Przeprowadzka i sprzedaż koni!!!
Uwaga.... >>fanfary<< przeprowadzamy sie na Rancho!!! Może i nie tak daleko jednak do uroczego francuskiego miasteczka Awinion... No nie koniecznie, bo ... obok niego. Zmniejszamy tym sposobem kadrę naszych koni sportowych. Sprzedajemy wystawowe i ujeżdżeniowe koniuchy. Tam zajmiemy się o wiele mniejszą ilością koni skokowych i westernowych. Już po 24.11 prawdopodobnie będziemy tam. Urodziny jeszcze odbędą się tutaj. Tam oczywiście po lepszym rozwinięciu naszych koni będą one sprzedawane. Tamtą stajnię przewidujemy na ok. 10 boksów w jednej stajni. Zobaczymy jeszcze.
Zapraszam do kupna naszych koni <klik> Już na tamtej stajni pojawią się konie które będą w prezencie na urodziny.
Zapraszam do kupna naszych koni <klik> Już na tamtej stajni pojawią się konie które będą w prezencie na urodziny.
środa, 12 listopada 2014
Z ŻYCIA STAJNI : Sprzedaż koni
- Damien... Musimy to zrobić. Wiesz ile kasy codziennie leci na same utrzymanie koni których nie opłaca nam się trzymać! - troszkę się zezłościłam.
- No tak ale myślisz że co wszyscy szybko kupią nasze konie??
- Może nie ale dużo osób chce ujeżdżeniowe konie a nasze na pewno znajdą ciepły stały dom i będą miały całodobową opiekę i treningi! A poza tym... P co nam ujeżdżeniowce jeśli nie mamy wystarczającej wiedzy aby przeprowadzać treningi?
- Eh... Zresztą masz rację... W końcu będziemy mogli się wziąć za skoki... Ale jakie konie chcesz sprzedać??
- Podaj mi listę, i ten czerwony mazak. - wskazałam palcem na przedmioty.
Spojrzałam na konie, wyrwałam z notesu kartkę i zaczęłam wypisywać imiona. Końskie imiona. Po kilku minutach podałam chłopakowi kartkę.
- To moja propozycja.
- Aide, First Look, Rubin Monster Ripper- zaczął czytać na głos - chcesz sprzedać Monster'a?
- tak, w końcu jeździ ujeżdżenie.
- A nieepeij zostawić takiego jednego konia? W końcu bardzo się nam przyda chociaż jeden na zawody. Nie sądzisz?
- A z resztą - machnęłam ręką- wykreślaj go! Zostaje.
- Magnifico Negro, Key, Imperia, Blue, Cedryka.- Blue i Cedra? Boże jak mi będzie trudno...
- Ej chłopie! Takie życie! Mi też ale jakoś damy radę! Będziemy ich odwiedzać.
- Dobrze... A wiesz, że cię kocham?
- ja też. Bierzemy się za tą sprzedaż czy nie?
- tak, tak...
Przez kolejne kilka godzin, robiliśmy z pomocą Miszy i Vicky tabliczki informujące o sprzedaży na boksy, w warsztacie Dam'a. Potem mogliśmy już tylko je powywieszać. Blue wprawdzie był w Black Spirit, i myślałam że Ann go zaadoptuje [:D] jednak nie wiedziałam do końca... Cedryka niepewnie wystawiła łeb przez bok obserwując co robie. Wszyscy już wyszli. Ja postanowiłam troszkę ją popieścić.
- Słuchaj Cedra... Możliwe, że niedługo się pożegnamy, ale spokojnie, będzie dobrze. - klacz jakby mnie rozumiała... Wtuliła się w moje ręce i dawała znaki abym ją głaskała. Przyznam... Lekko pociekły mi łezki. Odeszłam od klaczy i siadłam w kącie boksu przyglądając się jej. Klacz najpierw schyliła głowę wąchając mnie. Kiedy zdąrzyłam przetworzyć to co ona teraz robi klacz już koło mnie leżała. Było już późno... Położyłam się koło niej kładąc moją głowę na jej szyi.
Kiedy uświadomiłam sobie jak długo leżymy niechętnie pożegnałam się z klaczką i ruszyłam ku domu. To było takie magiczne... Ale niestety tak czasem trzeba. Będziemy nasze konie na pewno odwiedzać....
- No tak ale myślisz że co wszyscy szybko kupią nasze konie??
- Może nie ale dużo osób chce ujeżdżeniowe konie a nasze na pewno znajdą ciepły stały dom i będą miały całodobową opiekę i treningi! A poza tym... P co nam ujeżdżeniowce jeśli nie mamy wystarczającej wiedzy aby przeprowadzać treningi?
- Eh... Zresztą masz rację... W końcu będziemy mogli się wziąć za skoki... Ale jakie konie chcesz sprzedać??
- Podaj mi listę, i ten czerwony mazak. - wskazałam palcem na przedmioty.
Spojrzałam na konie, wyrwałam z notesu kartkę i zaczęłam wypisywać imiona. Końskie imiona. Po kilku minutach podałam chłopakowi kartkę.
- To moja propozycja.
- Aide, First Look, Rubin Monster Ripper- zaczął czytać na głos - chcesz sprzedać Monster'a?
- tak, w końcu jeździ ujeżdżenie.
- A nieepeij zostawić takiego jednego konia? W końcu bardzo się nam przyda chociaż jeden na zawody. Nie sądzisz?
- A z resztą - machnęłam ręką- wykreślaj go! Zostaje.
- Magnifico Negro, Key, Imperia, Blue, Cedryka.- Blue i Cedra? Boże jak mi będzie trudno...
- Ej chłopie! Takie życie! Mi też ale jakoś damy radę! Będziemy ich odwiedzać.
- Dobrze... A wiesz, że cię kocham?
- ja też. Bierzemy się za tą sprzedaż czy nie?
- tak, tak...
Przez kolejne kilka godzin, robiliśmy z pomocą Miszy i Vicky tabliczki informujące o sprzedaży na boksy, w warsztacie Dam'a. Potem mogliśmy już tylko je powywieszać. Blue wprawdzie był w Black Spirit, i myślałam że Ann go zaadoptuje [:D] jednak nie wiedziałam do końca... Cedryka niepewnie wystawiła łeb przez bok obserwując co robie. Wszyscy już wyszli. Ja postanowiłam troszkę ją popieścić.
- Słuchaj Cedra... Możliwe, że niedługo się pożegnamy, ale spokojnie, będzie dobrze. - klacz jakby mnie rozumiała... Wtuliła się w moje ręce i dawała znaki abym ją głaskała. Przyznam... Lekko pociekły mi łezki. Odeszłam od klaczy i siadłam w kącie boksu przyglądając się jej. Klacz najpierw schyliła głowę wąchając mnie. Kiedy zdąrzyłam przetworzyć to co ona teraz robi klacz już koło mnie leżała. Było już późno... Położyłam się koło niej kładąc moją głowę na jej szyi.
Kiedy uświadomiłam sobie jak długo leżymy niechętnie pożegnałam się z klaczką i ruszyłam ku domu. To było takie magiczne... Ale niestety tak czasem trzeba. Będziemy nasze konie na pewno odwiedzać....
wtorek, 11 listopada 2014
Trening crossowy : Enchanted Fruit|*Out and About, Jazda i małe skoki: Sad Dwarf
Trening crossowy:
KONIE:
JEŹDŹCY:
MIEJSCE: tor crossowy very easy
CZAS: 10:45 - 11-45
WAŻNE WYDARZENIA: pierwszy trening Łatka, nieukończony tor przez Łatka, pierwszy trening crossowy Abouta pod Miszą
Jazda pod Vicką:
KONIE:
JEŹDŹCY:
MIEJSCE: kryta ujeżdżalnia w Cedryce
CZAS: 12:30 - 13:00
WAŻNE WYDARZENIA: pierwszy trening Sad'a, pierwsza jazda Vicky pod naszym koniem, nowa osoba w Cedryce
Wczoraj dzwoniła pewna dziewczyna, pytając o pomoc przy koniach w zamian za jazdę. Musiałam z nią porozmawiać, sprawdzić jej umiejętności, porozmawać. Dlatego umuwiłam się z nią na dziś 12:00.
- Biorę Łatka na crossa, przyda mu się mały trening.
- Mogę wziąść na Abouta i jechać z wami?
-Poradzisz sobie z nim? Dasz radę skakać?
- Pewnie! Przecież już na nim jechałam na tor, w końcu dobrze chodzi crossa w WKKW.
- No dobra tylko szybko bo Fruit nie lubi czekać.
Dziewczyna szybko poleciała po konia i po 15 minutach już u nas była. Misza to nasz nowy nabytek. To przybrana siostra Maddie. Jak ona kocha konie. Madd ostatnio ją ze sobą przyprowadziłą i tak pomaga przy koniach i na nich jeździ. Przyznam, że nie ma czegoś czego nie zrobi. Odważna i chętna do wszystkiego.
- Szybko ci zeszło. Nie zanudziliśmy się ale troszkę trawki zeszło.
- Dobra siadamy, czy prowadzimy?
- Do mostu prowadzimy, pod górę w las już siadamy i jedziemy.
Droga do mostu minęła nam szybko. No ale nie zbyt spokojnie. Kiedy doszliśmy już do ulicy koło mostu gdzie przejeżdżały samochody, ze sklepu wracał akurat Dam swoim terenowym autem, a Łatek nie lubi samochodów. Zapowiadało ię spokojnie, dwa wałachy i dziewczyny... No Łacio troszkę zadębował ale sytuacja opanowana, podciągamy popręgi i hop na koń!
Tak jechaliśmy 15 minut lasem, już całkiem spokojnie w otoczeniu przyrody i ciepłego słoneczka przenikającego przez drzewa. Listopad ale całkiem ciepło. Całkiem rano jest nieprzyjemnie... Mgła, rosa, zimowe powietrze. Czasem zazdroszczę Rusce. Morze, wieczne słońce... mmm...
- Ej Mila!! Ziemia! Jesteśmy!
- Już już nawet ładnie dziś nie?
- No jak na koniec jesieni... Którą trasą jedziemy?
- Very easy. Łatek musi się nauczyć podemną skakać a Out... Nie wiem jak na ciebie zareaguje po takiej przerwie od crossu...
- Dobra, zobaczymy, ty pierwsza?
- Taak. Stań z koniem na tej górce. Trasa prowadzi tak, że z tamtąd wszystko zobaczysz.
Wsiadłam pewnie na wałacha i chwilkę pokłusowałam w kółko i porobiłam wolty. Kłusem nakierowałam na start, spięłam mocniej łydkami i ruszyłam do galopu. Jaki wygodny! Wałach miał mnustwo energi o której dał znać już przed pierwszą przeszkodą. Dobrze, że założyłam rękawiczki, ponieważ cob wyrwał mi całkowicie wodze z ręki i cudem nie spadłam... Skakałam rzymając się siodła... Brawo Milka! Zauważyłam kątem oka śmiejącą się Paulę, głaskającą Abouta. Zebrałam mocno wałacha, niepozwalając mu na rządzenie na tym torze. Pozwoliłam mu jednak na szybszy galop. Co zaskutkowało szybszym wybiciem się przed rzywopłotem. Mały zarysował brzuchem o przeszkodę, i drobno się spłoszył jednak kiedy zobaczył wodę wyrwał do przodu. Troszkę go skarciłam skracając wodze, ale kiedy wjechaliśmy w staw popuściłam minimalnie i nakierowałam głównie łydkami na drewnianą przeszkodę w wodzie. Ładnie się wybił akuat na mój znak. Teraz wyskok z wody. Poplątały mu się nogi przez co prawie się wywrócił, ale na szczęście szybko się pozbierał.
- Jezuś Łatek uważaj bo się połamiesz! - krzyknęłam, pogładziłam go po szyi delikatnie zwalniając. Zeszłamz niego sprawdziłąm nogi, poprowadziłam kawałek. Nie kulał. Dobrze ale na dziś chyba starczy bo koń stał się nerwowy i nie chętny do dalszej pracy. Zostało jeszcze kawałek toru do przejazdu ale my na dziś skończyliśmy.
- Wskakuj Misza! Teraz wy!
Wiedziałam, że Out ma talent do skoków i terenowych i tych klasycznych. Wolał chyba te crossowe bo zawsze mógł dotknąć przeszkodę brzuchem a w zwykłych skokach nie dokońca rozumiał czemu przeszkoda spada jeśli dotknie ją tylko lekko kopytem. Misza zdąrzyłą już troszkę rozgrzać Outa więc szybko zagalopowała i ruszyła na pierwszą przeszkodę. Widziałam w nastolatce i koniu taki zapał... Szybko i gwałtownie pokonali pierwszą i drugą przeszkodę.
- Nie tak ostro bo Out się wyłamie! - krzyknęłam ale dziewczyna tylko machnęła ręką. wiedziała, czego potrzebuje gniady i co lubi.
About postawił ochoczo uszy i wjechał z zadowoleniem do wody. Złapali ze sobą wyśmienity kontakt. oboje świetnie bawili się podczas pokonywania toru. Kiedy wyskakiwali z wody Out gwałtownie się zatrzymał a Paula cudem utrzymała się w siodle. Out powoli się uspakajał. Był gotowy do dalszego działania. Misza pokierowała wałacha na przed ostatnią przezkodę. About lekko walnął kopytem jednak zbytnio się tym nie przejął i kierował się na stomy zjazd z górki na którego dole była ostatnia przeszkoda z żywopłotu. Ładnie pokonali przeszkodę, a ich przejazd wyglądał całkiem nieźle. Byłam dumna z Miszy. Od kiedy zaczęła u nas jeździć zrobiła ogromne postępy, a Otto? Z niego po prostu nie mogę... Zakochałam się w nim i chyba nigdy go nie sprzedam.
- Jedziecie jeszcze raz?
- Nieee... Mały nie ma ochoty a w dodatku musimy się zbierać bo w pół do dwunastej a o 12 ma przyjechać ta dziewczyna.
Obie szybko wyrusyzłyśmy i już po 20 minutach byliśmy w stajni. Podczas czyszczenia nie obyło się bez śmiechu i obrzucaniu sibie słomą. Kiedy wyprowadzałyśmy konie ze stajni zaczepiła nas pewna osóbka.
- Przepraszam... Pani Milandres? Gdzie znajdę?
- Tutaj. - powiedziałam i zaśmiałam się. - Misza odprowadź Łatka na pastwisko ja mam sprawę do załatwienia.
- Dzień dobry ja miałam przyjechać dziś.
- Victoria zgadza się?
- Ta.aak.
- Dobrze chodźmy może do kuchni porozmawiamy a później zobaczymy co potrafisz.
Kiedy byłyśmy już w kuchni zaparzyłam cherbaty, i postawiłam sernik na stół. Zawsze chcieliśmy pokazywać rodzinną atmosfere panującą tutaj.
- Ej spokojnie! Nie denerwuj się!
- Ja mam takiego stresa przed jazdą... Ale strasznie mi zależy aby pracować z końmi tutaj.
- Tak jak mówisz. Chcesz pracować z naszymi sportowymi koniami więc musimy cię sprawdzić. No bo w końcu chcesz jeździć i się uczyć a w najlepszym przypadku reprezentować nas na zawodach nie prawdaż?
- Nooo... tak... Jeżdżę od 3 lat i chciałabym...
- Dobrze to czemu konie i ciężka brudna robota u nas?
- Od zawsze pasjonują mnie te zwierzęta i no... po prostu nie wiem jak mam to opisać. Nawet brudna robota jest świetna kiedy jest się przy koniach.
- hmmm... No już wiem że się znasz po tym co mi tutaj przygotowałaś. Brawo Vicki! Jakbyś szła na rozmowę kfalifikacujną! Chodźmy po jakiegoś konia pojeździsz.
Vicki kiedy tylko zobaczyła konie na pastwisko bez zastanowienia ruszyła do nich. Wszystkie czworonogi patrzyły się na nią jak na idiotke kiedy nagle wpadła na pastwisko i zaczęła głaskać wszystkich po kolei. Zatrzymała się przy dwóch konikach pasących się obok siebie - Sad'a i Lucky'ego. Ja powoli do nich szłąm z uwiązem i zielonym stajennym kantarem.
- Chcesz na któregoś wziąść?
- One wszystkie... Są takie śliczne! A on? - wskazała pacem na Abouta.
- Mój ulubieniec. Spokojny wałaszek, posadziłabym cię na niego ale dziś miał ostry trening crossowy.
- Cross... Wow.. to mogę na niego?
- Sad? Pewnie! Kucyk jest chętny. A skaczesz? - zapytałam głaszcząc konia.
- No.. tak troszkę niedawno skkałam.
- No to ustawię ci stacjonatkę 70 cm. Skoczysz?
- Ymm... Pewnie! - zaśmiała się Victoria.
- No to masz kantar i uwiąz przywiąż go przed stajnią, idź do siodlarni, tam w siodlarni wszystko pisze, gdzie jego sprzęt. I przyprowadź go na halę tutaj. - wyjaśniłam wszystko i uciekłam.
Dwarf był spokojnym kucykiem więc na pewno da sobie z nim radę. Chciałam zobaczyć jak go osiodła i w ile. Po 20 minutach przyszedł do mnie tak lśniący konik ubrany w niebieski komplecik że aż zaniemówiłam. Wszystko podopinane na ostatni guzik. Umie to robić.
-No to co? Widzę bryczeski, ładnie, ładnie łap rękawiczki i ruszaj!
- Dobra żwawiej żwawiej wiem że na nim trzeba wszystkie poty wyciskać ale chociaż ruszcie! - zaśmiałam się. - Dobra ładnie pracujesz łydką. Aż Sad chce chodzić! Porób z nim jakieś wolty, zmiany kierunku, coś na rozgrzewkę. Potem kilka kółek kłusu i zobaczymy czy będzie miał ochotę do galopu, ale jeśli chcesz na nim u nas jeździć to niech się przyzwyczai do ciebie.
Po kilkunastu minutach ćwiczeń i płynnego kłusa, chciałam aby na prawdę pokazała mi co potrafi. Dwarf należał raczej do tych wygodniejszych koni, jednak często jeśli miał skakać pojedyncza przeszkodę strasznie wybijał.
- Ok Vicki! W tamtym narożniku ładnie mi galopik pokazać!
Nie musiałąm dwa trazu powtarzać. Dziewczyna spięła wałaszka łydkami i już chwilę później galopowali.
- Umiesz w półsiadzie?
- taak! Ale troszkę wolę bardziej w pełnym...
- Dobrze ale kiedy będziesz najeżdżała już prędzej poproszę o pół siad ok?
- Dobrze!
- Ok teraz zrób 3 kółka i od mojej strony najedź na stacjonatę.
Dziewczyna wykonała moje polecenie i zaraz juz wybijali się do skoku. Niestety przerwa w skokach Vicki dała w swoje i troszkę spuźniła się z łydką przez co przeszkoda wylądowała na ziemi.
- Spokojnie! Do kłusa i w tym narożniku galop i skok. Dobrze?
Teraz wyszło już lepiej jednak musimy popracować nad jej półsiadem, ponieważ to w jaki sposób ona jeździ odbija się na koniu. Ale jak najbardziej jest dla niego odpowiednia. I oczywiście progi Cedryki od dziś są i jej progami.
- Dobra dajmy mu już dzisiaj spokój. Rozsiadłaj, wyczyść i okryj derką bo troszkę się spocił. No i zaprowadź go na pastwisko. Poczekam w kuchni.
Po pół godziny już siedziałyśmy w kuchni rozmawiając.
- Słuchaj kochana. Świetnie jezdzisz. Masz troszkę koślawy półsiad ale popracujemy nad tym. Od dziś możżesz przychodzić codziennie i zajmowac się końmi. Zawsze ktoś przeprowadzi ci trening. Jak nie ja to mój chłopak lub któraś z naszych dziewczyn. Misza jeśli nie trenuje koni jest wolna. Zostajesz na dzisiaj? Jest dopiero 13:05.
- Tak. Zostanę, będę mogła dac koniom obiad, poznać wszystkich. Jestem bardzo chętna do pracy.
- Dobrze. Misza jest zbliżona do twojego wieku, spotkasz ją w pokoju gospodarczym lub na pastwisku albo w boksie Aide. Ona ją uwielbia. No ale pamiętaj że nie ma treningu dopóki nie będzie zrobiona praca.
- Oczywiście! To ja pójdę już może do koni albo so stajennych. Paa to znaczy dowidzenia.
- Vicki! Jeszcze taka stara nie jestem żebyś do mnie na pani mówiła.I do nikogo tutaj nie mówisz na pan/pani dobrze?
- Pewnie!
Kiedy dziewczyna poszła ja postanowiłam dopisać na liście koni dopisać obok Sad'a : "- trenuje Victoria". No w końcu ona od razu go sobie upodobała. I mam nadzieję że będzie na nim jeździć.
KONIE:
JEŹDŹCY:
- Mila
- Misza
MIEJSCE: tor crossowy very easy
CZAS: 10:45 - 11-45
WAŻNE WYDARZENIA: pierwszy trening Łatka, nieukończony tor przez Łatka, pierwszy trening crossowy Abouta pod Miszą
Jazda pod Vicką:
KONIE:
JEŹDŹCY:
- Victoria
- Trener: Mila
MIEJSCE: kryta ujeżdżalnia w Cedryce
CZAS: 12:30 - 13:00
WAŻNE WYDARZENIA: pierwszy trening Sad'a, pierwsza jazda Vicky pod naszym koniem, nowa osoba w Cedryce
Wczoraj dzwoniła pewna dziewczyna, pytając o pomoc przy koniach w zamian za jazdę. Musiałam z nią porozmawiać, sprawdzić jej umiejętności, porozmawać. Dlatego umuwiłam się z nią na dziś 12:00.
Do tego czasu postanowiłam zająć się troszkę nowymi końmi, którym jeszcze nie poświęciłam zbyt wiele czasu. Była dopiero 9 a ja nie miałam co robić. zerknęłam na listę koni. Enchanted... Łatek? Cross? Mila na co czekasz? Jedziem! Miałam taką ochotę na dzikie skoki, że od razu znalazłam się w stajni siodłając Łatka. Cob stał dzisiaj nadwyraz spokojnie, bez zbędnych fochów. Zapiełam nie do końca popręg [lubiał się wzdymać] wyprowadziłąm przed stajnię i prowadząc konia ruszyłam w stronę bramy. Cedryka zawsze była otwarta na nowe osoby więc brama zawsze była otwarta na rozszeż, zamykana była tylko na noc lub podczas nieobecności mojej lub innych osób odpowiedzialnych za stajnię. kiedy wychodziłąm już poza betonowy bruk zatrzymała mnie Miszka.
- Mila! Gdzie jedziesz?- Biorę Łatka na crossa, przyda mu się mały trening.
- Mogę wziąść na Abouta i jechać z wami?
-Poradzisz sobie z nim? Dasz radę skakać?
- Pewnie! Przecież już na nim jechałam na tor, w końcu dobrze chodzi crossa w WKKW.
- No dobra tylko szybko bo Fruit nie lubi czekać.
Dziewczyna szybko poleciała po konia i po 15 minutach już u nas była. Misza to nasz nowy nabytek. To przybrana siostra Maddie. Jak ona kocha konie. Madd ostatnio ją ze sobą przyprowadziłą i tak pomaga przy koniach i na nich jeździ. Przyznam, że nie ma czegoś czego nie zrobi. Odważna i chętna do wszystkiego.
- Szybko ci zeszło. Nie zanudziliśmy się ale troszkę trawki zeszło.
- Dobra siadamy, czy prowadzimy?
- Do mostu prowadzimy, pod górę w las już siadamy i jedziemy.
Droga do mostu minęła nam szybko. No ale nie zbyt spokojnie. Kiedy doszliśmy już do ulicy koło mostu gdzie przejeżdżały samochody, ze sklepu wracał akurat Dam swoim terenowym autem, a Łatek nie lubi samochodów. Zapowiadało ię spokojnie, dwa wałachy i dziewczyny... No Łacio troszkę zadębował ale sytuacja opanowana, podciągamy popręgi i hop na koń!
Tak jechaliśmy 15 minut lasem, już całkiem spokojnie w otoczeniu przyrody i ciepłego słoneczka przenikającego przez drzewa. Listopad ale całkiem ciepło. Całkiem rano jest nieprzyjemnie... Mgła, rosa, zimowe powietrze. Czasem zazdroszczę Rusce. Morze, wieczne słońce... mmm...
- Ej Mila!! Ziemia! Jesteśmy!
- Już już nawet ładnie dziś nie?
- No jak na koniec jesieni... Którą trasą jedziemy?
- Very easy. Łatek musi się nauczyć podemną skakać a Out... Nie wiem jak na ciebie zareaguje po takiej przerwie od crossu...
- Dobra, zobaczymy, ty pierwsza?
- Taak. Stań z koniem na tej górce. Trasa prowadzi tak, że z tamtąd wszystko zobaczysz.
Wsiadłam pewnie na wałacha i chwilkę pokłusowałam w kółko i porobiłam wolty. Kłusem nakierowałam na start, spięłam mocniej łydkami i ruszyłam do galopu. Jaki wygodny! Wałach miał mnustwo energi o której dał znać już przed pierwszą przeszkodą. Dobrze, że założyłam rękawiczki, ponieważ cob wyrwał mi całkowicie wodze z ręki i cudem nie spadłam... Skakałam rzymając się siodła... Brawo Milka! Zauważyłam kątem oka śmiejącą się Paulę, głaskającą Abouta. Zebrałam mocno wałacha, niepozwalając mu na rządzenie na tym torze. Pozwoliłam mu jednak na szybszy galop. Co zaskutkowało szybszym wybiciem się przed rzywopłotem. Mały zarysował brzuchem o przeszkodę, i drobno się spłoszył jednak kiedy zobaczył wodę wyrwał do przodu. Troszkę go skarciłam skracając wodze, ale kiedy wjechaliśmy w staw popuściłam minimalnie i nakierowałam głównie łydkami na drewnianą przeszkodę w wodzie. Ładnie się wybił akuat na mój znak. Teraz wyskok z wody. Poplątały mu się nogi przez co prawie się wywrócił, ale na szczęście szybko się pozbierał.
- Jezuś Łatek uważaj bo się połamiesz! - krzyknęłam, pogładziłam go po szyi delikatnie zwalniając. Zeszłamz niego sprawdziłąm nogi, poprowadziłam kawałek. Nie kulał. Dobrze ale na dziś chyba starczy bo koń stał się nerwowy i nie chętny do dalszej pracy. Zostało jeszcze kawałek toru do przejazdu ale my na dziś skończyliśmy.
- Wskakuj Misza! Teraz wy!
Wiedziałam, że Out ma talent do skoków i terenowych i tych klasycznych. Wolał chyba te crossowe bo zawsze mógł dotknąć przeszkodę brzuchem a w zwykłych skokach nie dokońca rozumiał czemu przeszkoda spada jeśli dotknie ją tylko lekko kopytem. Misza zdąrzyłą już troszkę rozgrzać Outa więc szybko zagalopowała i ruszyła na pierwszą przeszkodę. Widziałam w nastolatce i koniu taki zapał... Szybko i gwałtownie pokonali pierwszą i drugą przeszkodę.
- Nie tak ostro bo Out się wyłamie! - krzyknęłam ale dziewczyna tylko machnęła ręką. wiedziała, czego potrzebuje gniady i co lubi.
About postawił ochoczo uszy i wjechał z zadowoleniem do wody. Złapali ze sobą wyśmienity kontakt. oboje świetnie bawili się podczas pokonywania toru. Kiedy wyskakiwali z wody Out gwałtownie się zatrzymał a Paula cudem utrzymała się w siodle. Out powoli się uspakajał. Był gotowy do dalszego działania. Misza pokierowała wałacha na przed ostatnią przezkodę. About lekko walnął kopytem jednak zbytnio się tym nie przejął i kierował się na stomy zjazd z górki na którego dole była ostatnia przeszkoda z żywopłotu. Ładnie pokonali przeszkodę, a ich przejazd wyglądał całkiem nieźle. Byłam dumna z Miszy. Od kiedy zaczęła u nas jeździć zrobiła ogromne postępy, a Otto? Z niego po prostu nie mogę... Zakochałam się w nim i chyba nigdy go nie sprzedam.
- Jedziecie jeszcze raz?
- Nieee... Mały nie ma ochoty a w dodatku musimy się zbierać bo w pół do dwunastej a o 12 ma przyjechać ta dziewczyna.
Obie szybko wyrusyzłyśmy i już po 20 minutach byliśmy w stajni. Podczas czyszczenia nie obyło się bez śmiechu i obrzucaniu sibie słomą. Kiedy wyprowadzałyśmy konie ze stajni zaczepiła nas pewna osóbka.
- Przepraszam... Pani Milandres? Gdzie znajdę?
- Tutaj. - powiedziałam i zaśmiałam się. - Misza odprowadź Łatka na pastwisko ja mam sprawę do załatwienia.
- Dzień dobry ja miałam przyjechać dziś.
- Victoria zgadza się?
- Ta.aak.
- Dobrze chodźmy może do kuchni porozmawiamy a później zobaczymy co potrafisz.
Kiedy byłyśmy już w kuchni zaparzyłam cherbaty, i postawiłam sernik na stół. Zawsze chcieliśmy pokazywać rodzinną atmosfere panującą tutaj.
- Ej spokojnie! Nie denerwuj się!
- Ja mam takiego stresa przed jazdą... Ale strasznie mi zależy aby pracować z końmi tutaj.
- Tak jak mówisz. Chcesz pracować z naszymi sportowymi koniami więc musimy cię sprawdzić. No bo w końcu chcesz jeździć i się uczyć a w najlepszym przypadku reprezentować nas na zawodach nie prawdaż?
- Nooo... tak... Jeżdżę od 3 lat i chciałabym...
- Dobrze to czemu konie i ciężka brudna robota u nas?
- Od zawsze pasjonują mnie te zwierzęta i no... po prostu nie wiem jak mam to opisać. Nawet brudna robota jest świetna kiedy jest się przy koniach.
- hmmm... No już wiem że się znasz po tym co mi tutaj przygotowałaś. Brawo Vicki! Jakbyś szła na rozmowę kfalifikacujną! Chodźmy po jakiegoś konia pojeździsz.
Vicki kiedy tylko zobaczyła konie na pastwisko bez zastanowienia ruszyła do nich. Wszystkie czworonogi patrzyły się na nią jak na idiotke kiedy nagle wpadła na pastwisko i zaczęła głaskać wszystkich po kolei. Zatrzymała się przy dwóch konikach pasących się obok siebie - Sad'a i Lucky'ego. Ja powoli do nich szłąm z uwiązem i zielonym stajennym kantarem.
- Chcesz na któregoś wziąść?
- One wszystkie... Są takie śliczne! A on? - wskazała pacem na Abouta.
- Mój ulubieniec. Spokojny wałaszek, posadziłabym cię na niego ale dziś miał ostry trening crossowy.
- Cross... Wow.. to mogę na niego?
- Sad? Pewnie! Kucyk jest chętny. A skaczesz? - zapytałam głaszcząc konia.
- No.. tak troszkę niedawno skkałam.
- No to ustawię ci stacjonatkę 70 cm. Skoczysz?
- Ymm... Pewnie! - zaśmiała się Victoria.
- No to masz kantar i uwiąz przywiąż go przed stajnią, idź do siodlarni, tam w siodlarni wszystko pisze, gdzie jego sprzęt. I przyprowadź go na halę tutaj. - wyjaśniłam wszystko i uciekłam.
Dwarf był spokojnym kucykiem więc na pewno da sobie z nim radę. Chciałam zobaczyć jak go osiodła i w ile. Po 20 minutach przyszedł do mnie tak lśniący konik ubrany w niebieski komplecik że aż zaniemówiłam. Wszystko podopinane na ostatni guzik. Umie to robić.
-No to co? Widzę bryczeski, ładnie, ładnie łap rękawiczki i ruszaj!
- Dobra żwawiej żwawiej wiem że na nim trzeba wszystkie poty wyciskać ale chociaż ruszcie! - zaśmiałam się. - Dobra ładnie pracujesz łydką. Aż Sad chce chodzić! Porób z nim jakieś wolty, zmiany kierunku, coś na rozgrzewkę. Potem kilka kółek kłusu i zobaczymy czy będzie miał ochotę do galopu, ale jeśli chcesz na nim u nas jeździć to niech się przyzwyczai do ciebie.
Po kilkunastu minutach ćwiczeń i płynnego kłusa, chciałam aby na prawdę pokazała mi co potrafi. Dwarf należał raczej do tych wygodniejszych koni, jednak często jeśli miał skakać pojedyncza przeszkodę strasznie wybijał.
- Ok Vicki! W tamtym narożniku ładnie mi galopik pokazać!
Nie musiałąm dwa trazu powtarzać. Dziewczyna spięła wałaszka łydkami i już chwilę później galopowali.
- Umiesz w półsiadzie?
- taak! Ale troszkę wolę bardziej w pełnym...
- Dobrze ale kiedy będziesz najeżdżała już prędzej poproszę o pół siad ok?
- Dobrze!
- Ok teraz zrób 3 kółka i od mojej strony najedź na stacjonatę.
Dziewczyna wykonała moje polecenie i zaraz juz wybijali się do skoku. Niestety przerwa w skokach Vicki dała w swoje i troszkę spuźniła się z łydką przez co przeszkoda wylądowała na ziemi.
- Spokojnie! Do kłusa i w tym narożniku galop i skok. Dobrze?
Teraz wyszło już lepiej jednak musimy popracować nad jej półsiadem, ponieważ to w jaki sposób ona jeździ odbija się na koniu. Ale jak najbardziej jest dla niego odpowiednia. I oczywiście progi Cedryki od dziś są i jej progami.
- Dobra dajmy mu już dzisiaj spokój. Rozsiadłaj, wyczyść i okryj derką bo troszkę się spocił. No i zaprowadź go na pastwisko. Poczekam w kuchni.
Po pół godziny już siedziałyśmy w kuchni rozmawiając.
- Słuchaj kochana. Świetnie jezdzisz. Masz troszkę koślawy półsiad ale popracujemy nad tym. Od dziś możżesz przychodzić codziennie i zajmowac się końmi. Zawsze ktoś przeprowadzi ci trening. Jak nie ja to mój chłopak lub któraś z naszych dziewczyn. Misza jeśli nie trenuje koni jest wolna. Zostajesz na dzisiaj? Jest dopiero 13:05.
- Tak. Zostanę, będę mogła dac koniom obiad, poznać wszystkich. Jestem bardzo chętna do pracy.
- Dobrze. Misza jest zbliżona do twojego wieku, spotkasz ją w pokoju gospodarczym lub na pastwisku albo w boksie Aide. Ona ją uwielbia. No ale pamiętaj że nie ma treningu dopóki nie będzie zrobiona praca.
- Oczywiście! To ja pójdę już może do koni albo so stajennych. Paa to znaczy dowidzenia.
- Vicki! Jeszcze taka stara nie jestem żebyś do mnie na pani mówiła.I do nikogo tutaj nie mówisz na pan/pani dobrze?
- Pewnie!
Kiedy dziewczyna poszła ja postanowiłam dopisać na liście koni dopisać obok Sad'a : "- trenuje Victoria". No w końcu ona od razu go sobie upodobała. I mam nadzieję że będzie na nim jeździć.
niedziela, 9 listopada 2014
Snake's Flair - |AQH|KL|
Imię: Snake's Flair
Ojciec: Guantanamo Am
Matka: Snowflake
Rasa: American Quarter Horse
Płeć: klacz
Data ur: 5 lipca 2010 r
Wzrost: 160 cm
• western | reining, trail|
• ujeżdżenie |L|
• pokazy/wystawy
• hodowla
Ogólny: Flair ma bardzo przyjazne i pozytywne podejście do każdego człowieka na ziemi. Jest takim miśkiem który uwielbia się przytulać a za człowiekiem z marchewkami pójdzie dosłownie wszędzie.
Każdy człowiek jest dla niej przyjacielem, czy go zna czy nie, dla niej nie ma to znaczenia.
Uwielbia kiedy głaska się ją za uszami i często lubi wtulać swój kochany łebek w człowieka. Okazuję swoją miłość do ludzi na każdym kroku. Spokojna i opanowana klaczka, z którą bez problemu można zostawić dziecko a ona będzie nad nim stała i przyglądała mu się swoimi przyjaznymi i mądrymi oczami.
Po tatusiu odziedziczyła swoją towarzyską duszę oraz chęć popisania się przed każdym innym koniem lub osobami.
Kiedy jest na pastwisku i do stajni przychodzi ktoś, kogo widzi po raz pierwszy wita osobę przyjaznym i radosnym rżeniem a potem robi wszystko aby przywołać człowieka do siebie i wymusić na nim pieszczoty.
Podczas wszelkich pielęgnacji również jest spokojna i grzecznie czeka na jej koniec. Najbardziej lubi gdy jest czyszczona przez dzieci, i to to takie mniejsze. Lubi opuszczać do nich łebek aby te bez problemu dosięgnęły jej pyszczka oraz grzywy.
Przy siodłaniu również nie ma żadnych problemów.
Pod siodłem: Jazda na tej kobyłce jest bardzo przyjemna. Nie dość, że klacz ma bardzo przyjemne chody to jeszcze wielką chęć do wszelakiej pracy. Z chęcią wykonuje wszystkie polecenia jakie jej narzucimy oraz pilnuje tempa i ułożenia swojego ciała.
Szybko zapamiętuje nowe rzeczy, dlatego jej jazdy są zazwyczaj krótkie ale za to bardzo owocne i ambitne.
Jest bardzo elastyczna i sprytna przez co wszystkie ćwiczenia wychodzą od niej z wielką gracją i lekkością a klacz wykonuje je bezproblemowo.
Flair uwielbia jazdy w terenie. Bardzo ciekawi ją otaczająca przyroda, a tereny i okolica naszej stadniny wyraźnie przypadła jej do gustu.
Jedyny problem to taki, że klaczka bardzo nie lubi chodzić w te tereny sama. Zawsze musi iść razem z innym koniem. Wtedy jest szczęśliwa i zadowolona.
Jest odważnym koniem, dlatego się nie płoszy ani nie ponosi.
Zarówno na ujeżdżalni czy w terenie sama łapie kontakt ze swoim jeźdźcem i skupia się na wszystkich jego sygnałach.
Na zawodach: Wszelakie wyjazdy poza stajnię bardzo cieszą klaczkę gdyż uwielbia poznawać nowe miejsca. Dla niej zawody kojarzą się bardziej z poznaniem nowych okolic, osób czy koni niż z różnymi konkursami i pokazaniem się od najlepszej strony.
Ogólnie jak zawsze jest spokojna i wyluzowana. Nie ma w niej ani grosza nerwów.
Z początku jej uwaga jest zwrócona tylko i wyłącznie do innych koni czy ludzi, ale gdy tylko wjedzie na rozprężalnie zaczyna przenosić uwagę na swojego miejsca i skupiać się.
Po kilku minutach można z nią naprawdę podbijać wszelkie parkury. Klacz wjeżdża na start z pewnością siebie i z wielkim zapałem i zauważalną przyjemnością wykonuje wszelkie zadania.
Historia: Klaczka pochodzi z Irlandii a dokładniej urodziła się na farmie, która jest niedaleko naszej nowej stajni.
Pewnego dnia gdy wracałam z terenu zauważyłam na wybiegu śliczną bułankę. Oczywiście musiałam się zatrzymać przy tak czarującym koniu i tak poznałam cudowną Snowflake.
Jej właściciel miał jeszcze kilka innych klaczy, ale to właśnie ta była najładniejsza. Stwierdziłam że koniecznie muszę mieć słodkiego źrebaczka po tej klaczce.
Steven-bo tak miał na imię jej właściciel, bez żadnego problemu przystał na mój pomysł. Zaczęło się więc szukanie odpowiedniego ogiera. Nie musiałam szukać długo, czy daleko ponieważ idealny kandydat stał w mojej stajni. Został nim Guantanamo AM.
W czasie kiedy Snowflake była w ciąży codziennie ją odwiedzałam cały czas zastanawiając się nad tym jaki będzie źrebaczek.
W końcu po długim czekaniu, które dla nas było wiecznością na świat przyszła nasza maleńka Flarcia. Pierwsze miesiące swojego życia spędziła przy mamie, oczywiście w dalszym ciągu była przez nas odwiedzana, aż w końcu przeniosła się już na stałe do BS.
Szukałam nowych koni westernowych. Kiedy napotkałam przypadkiem na Nake od razu ją skądś skojarzyłam. No tak! To klacz Ann! Akurat na sprzedaż? Świetnie! Formalności, tu podpisik tam podpisik pieczątka i Flarcia u nas! Jest!!! Zaklimatyzowała się i było dobrze. Świetnie się spisuje :)
Właściciel: WSK Cedryka
Poprzedni właściciel:Black Spirit
Hodowla: Black Spirit
• hodowla
Ogólny: Flair ma bardzo przyjazne i pozytywne podejście do każdego człowieka na ziemi. Jest takim miśkiem który uwielbia się przytulać a za człowiekiem z marchewkami pójdzie dosłownie wszędzie.
Każdy człowiek jest dla niej przyjacielem, czy go zna czy nie, dla niej nie ma to znaczenia.
Uwielbia kiedy głaska się ją za uszami i często lubi wtulać swój kochany łebek w człowieka. Okazuję swoją miłość do ludzi na każdym kroku. Spokojna i opanowana klaczka, z którą bez problemu można zostawić dziecko a ona będzie nad nim stała i przyglądała mu się swoimi przyjaznymi i mądrymi oczami.
Po tatusiu odziedziczyła swoją towarzyską duszę oraz chęć popisania się przed każdym innym koniem lub osobami.
Kiedy jest na pastwisku i do stajni przychodzi ktoś, kogo widzi po raz pierwszy wita osobę przyjaznym i radosnym rżeniem a potem robi wszystko aby przywołać człowieka do siebie i wymusić na nim pieszczoty.
Podczas wszelkich pielęgnacji również jest spokojna i grzecznie czeka na jej koniec. Najbardziej lubi gdy jest czyszczona przez dzieci, i to to takie mniejsze. Lubi opuszczać do nich łebek aby te bez problemu dosięgnęły jej pyszczka oraz grzywy.
Przy siodłaniu również nie ma żadnych problemów.
Pod siodłem: Jazda na tej kobyłce jest bardzo przyjemna. Nie dość, że klacz ma bardzo przyjemne chody to jeszcze wielką chęć do wszelakiej pracy. Z chęcią wykonuje wszystkie polecenia jakie jej narzucimy oraz pilnuje tempa i ułożenia swojego ciała.
Szybko zapamiętuje nowe rzeczy, dlatego jej jazdy są zazwyczaj krótkie ale za to bardzo owocne i ambitne.
Jest bardzo elastyczna i sprytna przez co wszystkie ćwiczenia wychodzą od niej z wielką gracją i lekkością a klacz wykonuje je bezproblemowo.
Flair uwielbia jazdy w terenie. Bardzo ciekawi ją otaczająca przyroda, a tereny i okolica naszej stadniny wyraźnie przypadła jej do gustu.
Jedyny problem to taki, że klaczka bardzo nie lubi chodzić w te tereny sama. Zawsze musi iść razem z innym koniem. Wtedy jest szczęśliwa i zadowolona.
Jest odważnym koniem, dlatego się nie płoszy ani nie ponosi.
Zarówno na ujeżdżalni czy w terenie sama łapie kontakt ze swoim jeźdźcem i skupia się na wszystkich jego sygnałach.
Na zawodach: Wszelakie wyjazdy poza stajnię bardzo cieszą klaczkę gdyż uwielbia poznawać nowe miejsca. Dla niej zawody kojarzą się bardziej z poznaniem nowych okolic, osób czy koni niż z różnymi konkursami i pokazaniem się od najlepszej strony.
Ogólnie jak zawsze jest spokojna i wyluzowana. Nie ma w niej ani grosza nerwów.
Z początku jej uwaga jest zwrócona tylko i wyłącznie do innych koni czy ludzi, ale gdy tylko wjedzie na rozprężalnie zaczyna przenosić uwagę na swojego miejsca i skupiać się.
Po kilku minutach można z nią naprawdę podbijać wszelkie parkury. Klacz wjeżdża na start z pewnością siebie i z wielkim zapałem i zauważalną przyjemnością wykonuje wszelkie zadania.
Historia: Klaczka pochodzi z Irlandii a dokładniej urodziła się na farmie, która jest niedaleko naszej nowej stajni.
Pewnego dnia gdy wracałam z terenu zauważyłam na wybiegu śliczną bułankę. Oczywiście musiałam się zatrzymać przy tak czarującym koniu i tak poznałam cudowną Snowflake.
Jej właściciel miał jeszcze kilka innych klaczy, ale to właśnie ta była najładniejsza. Stwierdziłam że koniecznie muszę mieć słodkiego źrebaczka po tej klaczce.
Steven-bo tak miał na imię jej właściciel, bez żadnego problemu przystał na mój pomysł. Zaczęło się więc szukanie odpowiedniego ogiera. Nie musiałam szukać długo, czy daleko ponieważ idealny kandydat stał w mojej stajni. Został nim Guantanamo AM.
W czasie kiedy Snowflake była w ciąży codziennie ją odwiedzałam cały czas zastanawiając się nad tym jaki będzie źrebaczek.
W końcu po długim czekaniu, które dla nas było wiecznością na świat przyszła nasza maleńka Flarcia. Pierwsze miesiące swojego życia spędziła przy mamie, oczywiście w dalszym ciągu była przez nas odwiedzana, aż w końcu przeniosła się już na stałe do BS.
Szukałam nowych koni westernowych. Kiedy napotkałam przypadkiem na Nake od razu ją skądś skojarzyłam. No tak! To klacz Ann! Akurat na sprzedaż? Świetnie! Formalności, tu podpisik tam podpisik pieczątka i Flarcia u nas! Jest!!! Zaklimatyzowała się i było dobrze. Świetnie się spisuje :)
Właściciel: WSK Cedryka
Poprzedni właściciel:Black Spirit
Hodowla: Black Spirit
Znaczenie imienia: Spryt Węża
Imię stajenne: Flair, Flarcia, Nake
Chip: posiada
Kondycja: bardzo dobra
Zdrowie: bardzo dobre
Kontuzje: brak
Odrobaczona: tak
Szczepiona: tak
Werkowana: tak
Kuta: tak
Ternikowane zęby: tak
Ujeżdżona: tak
Do hodowli: tak
Bonitacja:
Ilość osiągnięć: 8
• klacze
• ogiery/wałachy
- I miejsce na hipodromie Rose | western trail|
- I miejsce na hipodromie Hipika |western trail|
- I miejsce na hipodromie Rose |western, trail |
- I miejsce na hipodromie Rose |trail|
- II meijsce na hipodromie Rose |reining|
- II miejsce na hipodromie Hipika |western reining|
- II miejsce na hipodromie Rose |western, reining|
- II miejsce na hipodromie Rose |western, reining|
Cena wyźrebienia: 600 hrs
Dzierżawa: nie dotyczy
Subskrybuj:
Posty (Atom)